sobota, 10 grudnia 2011

Boże Narodzenie – mazurskie Święta Godnie

Mikołaj? Choinka? Kolacja wigilijna? Pasterka?

Z całégo serca mégo dziękuję, mój Panie,
tego casu rannégo i póki mnie stanie.
Boze! W Twym tronie, niej chwałe przez własnégo
Syna, Pana nasego, w kazdej świata stronie.
(Fragment mazurskiej pieśni śpiewanej na Jutrznię)



Wigilia na Mazurach.
Dzień poprzedzający święta Bożego Narodzenie (Gody) nie był w tradycji mazurskiej dniem szczególnym. Nawet nie zaliczany był do okresu Świąt. Nie przestrzegano postu, nie spotykano się przy wigilijnym stole, nie dzielono się opłatkiem. Smutne trochę.
Jednak… strojono dom choinką ) pod którą układane były talerze z jabłkami, piernika i i innymi dostępnymi smakołykami. Pod choinką znaleźć można było drobny podarek.

Boże Narodzenie rozpoczynało się Jutrznią (jutrznia, to czas przed wschodem słońca). Jutrznię trudno nazwać obrzędem, to forma jasełek (czyli swoistego teatru ludowego), których początku można doszukiwać się w XV i XVI wieku.
Jutrznia była uroczystością o ogromnym rozmachu. Często występowały w niej całe zastępy aniołów w białych koszulach, pasterzy z długimi laskami, pielgrzymów, królów w złoto-papierowych koronach(niekoniecznie tylko trzech), uczonych „w piśmie” z księgami dowodzącymi ich kompetencji i żaczków (a to był symbol grzecznych uczniów; trzymali się oni blisko aniołków i tak jak anieli trzymali zapalone świece). Jutrznia rozpoczynała się o drugiej w nocy 25 grudnia i trwała do mniej więcej do piątej rano. Szefami całej uroczystości, jej organizatorami i dyrygentami byli pastorzy i nauczyciele.
A po Jutrzni – świętowanie przy bogato nakrytym stole.
Tradycja jutrzni została przerwana przez tzw. germanizację, jako szczególnie niebezpieczny element podtrzymania polskojęzycznej kultury narodowej (aniołki śpiewały mazurskie kolędy w mazurskiej gwarze).

Zaginiona tradycja nie wraca. Pustkę wypełnia inna treść. Lubimy wigilijną kolację z pysznymi rybami, łazankami i wszelką mieszaniną smaków przywiezionych tu, na Mazury, z każdego zakątka Polski. Wolimy, żeby nasze dzieci odwiedzał „tradycyjny” święty Mikołaj, a nie człek kudłaty w kożuchu wywróconym na drugą stronę.
Ale… możemy być też trochę mazurscy. Nawet, gdy nie ma Jutrzni, nawet, gdy o pierwszej w nocy nie budzą na nią dzwony.
Jeśli w Wigilię na zachodzie niebo zaczerwieni się, pomyślmy: „Aniołki pieką pierniki”.
Posiedźmy sobie w pierwszy dzień Świąt w domu z rodziną i objadajmy się smakołykami – gdyby ktoś próbował nas nakłonić do jakichkolwiek odwiedzin, zwróćmy uwagę, że po mazursku „to nieobyczajnie”. Za to następnego dnia nieobyczajnym jest pozostawanie w ścisłym rodzinnym kręgu – kogoś odwiedzić mus.

Wesołych Świąt!

Narodził się Chrystus Pan,
Chrystus Pan, Chrystus Pan
ubogi pany, chtóry nad pany,
panem sam, panem sam;
niniał wcesności, by wzience włości
sprawziuł nam, sprawziuł nam.
K. Małłek – pocz. XX w.